piątek, 29 grudnia 2017

Rusza 12. Edycja Tour De Ski!


W sobotę biegacze narciarscy zainaugurują występ w 12. edycji morderczego i najbardziej prestiżowego turnieju – Tour de Ski. Na starcie zabraknie 4-krotnej triumfatorki tej imprezy Justyny Kowalczyk oraz innych gwiazd. Dla narciarek priorytetem są lutowe IO w Pjongczangu.
Zmagania w ramach TdS rozpocznie sprint stylem dowolnym w szwajcarskiej miejscowości Lenzerheide. Osiem dni później biegaczki zmierzą się z „górą śmierci”, czyli słynnym podbiegiem pod Alpe Cermis. Mordercza rywalizacja, trudne konkurencje, bardzo napięty harmonogram – tylko najlepszym udaje się dotrwać do finiszu. Przekroczenie linii mety we Val di Fiemme jest już dużym osiągnięciem.
Justyna Kowalczyk, tak jak rok temu, zdecydowała się nie startować w tourze. Powodem nie jest intensywność imprezy, a starty techniką dowolną, z których Kowalczyk musiała zrezygnować z powodów zdrowotnych.
Dla Polki najważniejszymi biegami sezonu są te olimpijskie – szczególnie sprint „klasykiem” oraz 30 km tą samą techniką.
Wśród panów nie zobaczymy także Macieja Staręgi, którego wyeliminowała kontuzja dłoni. Nasz najlepszy sprinter wraca do formy na Polanie Jakuszyckiej. Natomiast Justyna Kowalczyk wraz z resztą ekipy przebywa w Szczyrbskim Plesie, gdzie rywalizuje w Pucharze Kontynentalnym.
Poprzednia edycja TdS padła łupem Heidi Weng i Siergieja Ustiugowa. Norweżka i Rosjanin mają spore szanse na powtórzenie sukcesu, ponieważ w tym roku z uwagi na igrzyska lista startujących jest mocno okrojona.
Czytaj dalej »

piątek, 8 grudnia 2017

Mecz o honor, skoki w Titisee-Neustadt, łyżwiarstwo szybkie [ZAPOWIEDŹ] [PIĄTEK 08.12]



Polskie piłkarki ręczne prawo do startu na mistrzostwach świata dostały dzięki tzw. dzikiej karcie od organizatorów. Kibice szczypiorniaka nie mieli zbyt wielkich oczekiwań od naszych pań, ale inauguracyjne spotkanie ze Szwecją - dodajmy - wygrane spotkanie - rozbudziło apetyty koneserów piłki ręcznej. Wydaje się, że kluczowy był mecz z Czeszkami, który został przegrany na własne życzenie. Biało-czerwone prowadziły przez większą część spotkania, zwłaszcza w pierwszych minutach dominowały na parkiecie, ale końcówka meczu zdecydowanie nie należała do podopiecznych Leszka Krowickiego. Potem było już tylko gorzej. Przegrana z wielką dominantą kobiecej piłki ręcznej - Norwegią, następnie porażka z Węgierkami. Przed Polkami jeszcze jedno, ostatnie spotkanie, o honor - tym razem zmierzą się z Argentyną. Początek meczu o godzinie 14.00. W przypadku zwycięstwa, biało-czerwone zagrają jeszcze o 17. miejsce w Pucharze Prezydenta. 

W grupie A zmierzą się również: Węgierki zagrają z Czeszkami, a Norweżki ze Szwedkami.

Na piątek zaplanowano także skoki narciarskie. Już o godzinie 9:00 skoczkowie wyjdą na belkę, żeby rywalizować w treningach, następnie będą walczyć w kwalifikacjach. 

Na koniec dnia coś dla fanów łyżwiarstwa szybkiego. Na starcie staną najlepsi panczeniści świata, wśród nich nie zabraknie biało-czerwonych. Na 5000 metrów będą rywalizować Jan Szymański i Adrian Wielgat, natomiast w wyścigu na 3000 m pojawią się: Luiza Złotkowska, Magdalena Czyszczon, Katarzyna Woźniak oraz Katarzyna Bachleda-Curuś.
Czytaj dalej »

niedziela, 3 grudnia 2017

Justyna Kowalczyk 7. w sprincie, zagadkowy duathlon [PODSUMOWANIE PŚ W LILLEHAMMER]

Ostatni tekst podsumowujący biegowe zmagania w Kuusamo zakończyłam stwierdzeniem, że tydzień w sporcie robi dużą różnicę. Miałam rację. Justyna Kowalczyk poprawiła swoje sprinterskie, tegoroczne osiągnięcia w stosunku do minionego weekendu w Finlandii. W kraju fiordów w eliminacjach zajęła obiecującą 14. lokatę (Kuusamo - 27.).

W ćwierćfinale Justyna tylko udowodniła, że forma rośnie ze startu na start. Wynik jest tutaj najmniej ważny - ale wspomnijmy - Kowalczyk zajęła 2. miejsce, ustępując tylko jednej z najlepszych sprinterek ostatnich lat Stinie Nilsson. Fajnie było zobaczyć znowu tę Justynę walczącą na podbiegach o każdy centymetr, obejmującą prowadzenie, nie bojącą się atakować. Błędy oczywiście były - jak zwykle start mógłby być szybszy, zjazd lepiej pokonany, ale sprinterskich nawyków sportowiec-samotnik uczy się całe życie.


Kowalczyk z rywalizacją pożegnała się w półfinale. Trzeba zaznaczyć jasno, że nie był to zły bieg. Możemy gdybać: co by było, gdyby nie kolizja z jedną z narciarek tuż przed wjazdem na finiszową prostą. Być może Polka awansowałaby do finału, bo wystarczyło wyprzedzić... jedną narciarkę. Niemniej jednak sobota dała nam dawkę optymizmu. Siódme miejsce to dobry prognostyk. Trzeba jednak pamiętać, że dobra dyspozycja w sprincie nie koniecznie przekłada się na dobry wynik, zwłaszcza na wielkiej imprezie. Znaczenie mają niuanse: narty muszą być dobrze przygotowane, a przynajmniej nie gorzej od rywalek, start jak najszybszy, istotne jest pilnowanie pozycji, żeby nie zostać zamkniętym, pobiec najlepiej technicznie. Pamiętam MŚ w Val di Fiemme w 2013 roku, kiedy Justyna Kowalczyk miała zdobyć medal. Kamerujący finałowy pojedynek trener Aleksander Wierietielny, po feralnym zdarzeniu na pierwszym podbiegu, złożył sprzęt, wiedział, że czas się pakować. Nie wykorzystane szanse bolą najbardziej. Wówczas na drodze Justyny stanęła dopiero wchodząca do elity, dziś dobrze znana Szwedka Nilsson. Jak będzie za kilka miesięcy w Pjongczang? Czas pokaże, ale jeżeli tylko zdrowie pozwoli, to jestem przekonana, że Justyna Kowalczyk da z siebie wszystko.

Obrazu całości nie zmienia niedzielny bieg łączony, tzw. duathlon. Kowalczyk startowała z dalszym numerem, na części klasycznej utrzymywała się w okolicach 10. miejsca. Wydawało się, że wszystko jest pod kontrolą. Po zmianie nart i rozpoczęciu kolejnej pętli łyżwą, reprezentantka Polski z każdym metrem traciła cenne sekundy i pozycje. Po 11. kilometrze mogła zaniepokoić dopiero 27. lokata Kowalczyk, ale jeszcze bardziej tajemniczy był meldunek z Lilehammer, że Justyna prawdopodobnie zeszła z trasy. Powodów mogło być całe mnóstwo. Szczęście w nieszczęściu: przyczyną nie była jakaś poważniejsza kontuzja, po prostu Polka nie wytrzymała... Zdarza się. Przeprosiła kibiców za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych. Ta sytuacja zapewne nie jest przyjemna dla mistrzyni olimpijskiej z Soczi - Justyna znana jest z wielkiej determinacji, i walki mimo wszystko. Ale czasami po prostu nie da się... I trzeba to uszanować.


Podsumowując, weekend w norweskim Lilehammer oceniam na wielki plus. Możemy powiedzieć coś więcej w stosunku do Kuusamo, teraz tylko, trzymać się obranej drogi, i krok po kroku, a powinno być coraz lepiej. W Davos Justyny nie zobaczymy, bo organizatorzy zaplanowali starty techniką dowolną. Liczę jednak, że pojawi się na szwajcarskich trasach Sylwia Jaśkowiec, powracająca po dwuletniej absencji, spowodowanej kontuzjami. Kowalczyk jedzie trenować w Alpy, do rywalizacji z najlepszymi wróci tuż przed świętami, w Toblach. 
Czytaj dalej »

PŚ w Lilehammer: Triumf Kalli, Kowalczyk przeprasza

Justyna Kowalczyk

Po dobrym występie we wczorajszym sprincie, kibice Justyny Kowalczyk liczyli na przyzwoity wynik w biegu łączonym. Na części klasycznej Polka biegła w okolicach 10-14 miejsca. Do liderki Charlotte Kalli traciła wówczas niemal 40 sekund. Po zmianie nart, i rozpoczęciu kolejnej części biegu, Kowalczyk zaczęła gwałtownie spadać. 

Po 11. kilometrze reprezentantka Polski była sklasyfikowana na 27. pozycji. Niewiele dalej okazało się, że Kowalczyk zeszła z trasy. Można było martwić się, co z naszą biegaczką, czy powodem było złe samopoczucie, czy jakiś poważniejszy uraz. 

Niedługo po zakończeniu biegu Justyna przeprosiła kibiców za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych. Napisała: "Oszczędzałam się na klasyku, żeby jakoś łyżwę wytrzymać. No to się naoszczędzałam... Przepraszam". (pisownia oryginalna)

Podczas drugiego dnia zmagań w norweskim Lilehammer bezkonkurencyjna okazała się Szwedka Charlotte Kalla, która wyprzedziła reprezentantkę gospodarzy Heidi Weng i Ragnhild Hagę. Marit Bjoergen dobiegła na 4. pozycji.

Za tydzień karawana PŚ przeniesie się do Davos. Tam Justyny Kowalczyk nie zobaczymy - Polka w tym czasie będzie trenowała w Alpach. 
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia